wtorek, 21 lutego 2012

2 rozdział


                    2


Chrupiąc Popcorn, Max wypytywał się mnie gdzie jest Megan Fox. Wcześniej oczywiście musiałem mu na ściemniać, bo inaczej nie odkleił by wzroku od Cassie. Powtarzałem mu co chwilę, że już niedaleko, zaraz zobaczysz swoją Megan. Gdy byliśmy daleko od Cassie i Chris , Max zaczął totalnie się denerwować z podniecenia.
- Noo gdziee jest Meegaan?! – dopytywał się Max.
- Max. Zmartwię Cię.. Megan jest nadal w Ameryce.
- Wieeedziałem. Megan nie czyta moich listów. Teraz to wiem. Chyba zapalę – poczym wyciągnął fajki i zaczął się zaciągać.
- Wiesz. Nie mogłem Cię zostawić z tymi piraniami. A teraz idziemy na piwo – powiedziałem stanowczo.
Bez słowa poszliśmy w stronę baru. Niestety musieliśmy się zatrzymać, bo mu się but rozwiązał. Max był już trochę zalany, bo szedł jakby nie mógł i jeszcze kiwał się na boki. To był śmieszny widok. Taaak. Nagle zaczął się dziwnie przyglądać różnym osobom. W końcu doszliśmy do baru. Otworzyłem drzwi i puściłem Maxa przodem. A ten wpadł na jakąś dziewczynę z czerwonymi włosami.
- Eeeej! Uważaj.. Prawie mnie staranowałeś! – wykrzykiwała, a Max miał minę zbitego szczeniaczka. Ale kto o zdrowych zmysłach bił by szczeniaka?
- Prze-e-e-praszam – przeprosił wyraźnie smutny.
- Dobra. Widzę, że nie jesteś w stanie trzeźwym. Jestem Dreamer. Ale mówcie mi Dre. A to jest.. –zauważyłem ,że koło niej stoi blondynka o długich włosach. – A to jest Amy.
Patrzyłem się na nią zapominając o świecie który mnie otaczał. Ona. Cudna. W sercu poczułem jakieś pozytywne wibracje. A może to był brzuch?
  Koleżanka Amy, Dre zaczęła chichotać, gdy próbowałem wydać jakiś dźwięk ze swoich ust. Jednak nie zwracałem uwagi na Dre tylko na Amy. Po kilku próbach wypowiedzenia dwóch słów udało mi się.
- Jestem Oliver – przedstawiłem się, a Amy popatrzyła się na mnie – A mój niezbyt rozumny teraz przyjaciel to Max.
- Miło mi. My właśnie idziemy – Dre pokazała kierunek, który wskazywał kierunek którędy przyszedłem.
- To może odprowadzimy was. – zaproponowałem.
Dre popatrzyła się na Amy, ta kiwnęła głową więc Dre się zgodziła.
  Szliśmy plażą. Max trochę wytrzeźwiał i wykłócał się z Dre. Ja szedłem w milczeniu koło Amy. W myślach wymyślałem teksty. Ale stwierdzałem ,że są głupie.
W końcu jednak stwierdziłem ,że pójdę na żywioł.
- No więc. Amy. Mieszkasz tu?
- Można to tak nazwać. Mieszkam tu od wczoraj. Z Dre. Obydwie jesteśmy z Sutton.
- Sutton? Gdzie to jest?
- Pod Londynem.
- Anglia. No to fajnie. Jesteś Brytyjką.
- Taak. – zauważyłem ,że zaczęła się rumienić.
- Więc przyjechałyście tu na wakacje? -  zacząłem znowu.
- Nie. Zostajemy tu na stałe. Mam osiemnaście lat więc możemy mieszkać bez rodziców.
- O. To bardzo, ale to bardzo fajnie.
- Tak.
Nastała ta krępująca cisza. Nie wiedziałem o czym z nią gadać. Taka chwilowa pustka. Może nabiorę odwagi. Spróbowałem jeszcze raz.
- Powiedz Amy. Czym się interesujesz? – spytałem znowu.
- Fotografią, śpiewaniem.
- Ciekawe.
- A Ty Oliver? Czym się interesujesz? – w oddali zobaczyłem jak Dre pije piwo razem z Maxem. Wyglądali zabawnie ,bo wyrywali sobie dosłownie to piwo.
- Surfing, snowboard, deskorolka, bmx.
- Lubię skate’ów.
- Naprawdę? Hah. A co jeszcze lubisz?
- Muzykę. Lubię jak słońce świeci ,ale nie lubię się opalać. Lubię ciemne ubrania.
- Mamy podobne gusty.
- Wyczułam to od razu. – popatrzyła mi w oczy – Coś się cicho zrobiło u tych naszych pijaków. – na słowo ‘naszych’ poczułem się dziwnie. Znaczy. Tak dobrze dziwnie. Spojrzałem na Dre i Maxa. Spali.
- Hm. Mamy mały problem.
- Taak. Ale patrz tam jest ulica – wskazała na drogę która jest może dwadzieścia metrów od miejsca gdzie leżą Max i Dre.
- Choć. Pójdziemy po auto do mnie i odwieziemy ich do domów.
- Daleko mieszkasz?
- Dwadzieścia minut stąd. Ale pojedziemy autobusem. Zajedziemy w kilka minut.
- Dobra. Chodźmy.
Pobiegliśmy na autobus. Czekaliśmy jedynie dwie minuty. Amy i ja wsiedliśmy ,a ja poszedłem do kierowcy kupić bilety. Amy siedziała w tyle autobusu. Po drodze rozmawialiśmy dużo. Po kilku minutach dojechaliśmy pod mój dom. Z przystanku dobiegliśmy do mojego domu po kluczyki. Amy stała przy aucie. Podbiegłem do niej, otworzyłem jej drzwi od samochodu , ja też wsiadłem, odpaliłem auto i odjechaliśmy. Jechaliśmy kilka minut. Podjechałem praktycznie pod samo ich legowisko.
  Godzinę nam zajęło zapakowanie ich do auta. Ale gdy nam się to udało odwieźliśmy Maxa i Dre do domu Amy i Dre. Tam Max spędzi noc. Sprawniej ‘wypakowaliśmy’ z auta pijaków i zanieśliśmy do łóżka.
- Ah. Patrz jacy są słodcy – wzruszyła się na widok Dre i Maxa , Amy.
- Taak. – patrzyłem jej w oczy – Amy. Chodźmy na spacer.
Zgodziła się. Wyszliśmy. Dużo rozmawiając. Chwile kiedy rozmawiamy to coś najlepszego ma świecie. Chodziliśmy tu i tam. Trochę się wygłupialiśmy. Potem ona mnie wywróciła na piasek i ona przewróciła się na mnie. Jej twarz była przy mojej. Nie zastanawiając się, pocałowałem ją. Odwzajemniła. Byłem w siódmym niebie. Nie chciałem tego kończyć. Ale musieliśmy bo ciekawscy sąsiedzi wyglądali przez okno i wołali kto tam jest. Pocałunek marzeń – skończył się. Ale miłość chyba dopiero się zaczęła.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz