2
Chrupiąc
Popcorn, Max wypytywał się mnie gdzie jest Megan Fox. Wcześniej oczywiście
musiałem mu na ściemniać, bo inaczej nie odkleił by wzroku od Cassie.
Powtarzałem mu co chwilę, że już niedaleko, zaraz zobaczysz swoją Megan. Gdy
byliśmy daleko od Cassie i Chris , Max zaczął totalnie się denerwować z
podniecenia.
-
Noo gdziee jest Meegaan?! – dopytywał się Max.
-
Max. Zmartwię Cię.. Megan jest nadal w Ameryce.
-
Wieeedziałem. Megan nie czyta moich listów. Teraz to wiem. Chyba zapalę –
poczym wyciągnął fajki i zaczął się zaciągać.
-
Wiesz. Nie mogłem Cię zostawić z tymi piraniami. A teraz idziemy na piwo –
powiedziałem stanowczo.
Bez słowa
poszliśmy w stronę baru. Niestety musieliśmy się zatrzymać, bo mu się but
rozwiązał. Max był już trochę zalany, bo szedł jakby nie mógł i jeszcze kiwał
się na boki. To był śmieszny widok. Taaak. Nagle zaczął się dziwnie przyglądać
różnym osobom. W końcu doszliśmy do baru. Otworzyłem drzwi i puściłem Maxa
przodem. A ten wpadł na jakąś dziewczynę z czerwonymi włosami.
-
Eeeej! Uważaj.. Prawie mnie staranowałeś! – wykrzykiwała, a Max miał minę
zbitego szczeniaczka. Ale kto o zdrowych zmysłach bił by szczeniaka?
-
Prze-e-e-praszam – przeprosił wyraźnie smutny.
-
Dobra. Widzę, że nie jesteś w stanie trzeźwym. Jestem Dreamer. Ale mówcie mi
Dre. A to jest.. –zauważyłem ,że koło niej stoi blondynka o długich włosach. –
A to jest Amy.
Patrzyłem
się na nią zapominając o świecie który mnie otaczał. Ona. Cudna. W sercu
poczułem jakieś pozytywne wibracje. A może to był brzuch?
Koleżanka Amy, Dre zaczęła chichotać, gdy
próbowałem wydać jakiś dźwięk ze swoich ust. Jednak nie zwracałem uwagi na Dre
tylko na Amy. Po kilku próbach wypowiedzenia dwóch słów udało mi się.
-
Jestem Oliver – przedstawiłem się, a Amy popatrzyła się na mnie – A mój niezbyt
rozumny teraz przyjaciel to Max.
-
Miło mi. My właśnie idziemy – Dre pokazała kierunek, który wskazywał kierunek
którędy przyszedłem.
- To
może odprowadzimy was. – zaproponowałem.
Dre
popatrzyła się na Amy, ta kiwnęła głową więc Dre się zgodziła.
Szliśmy plażą. Max trochę wytrzeźwiał i
wykłócał się z Dre. Ja szedłem w milczeniu koło Amy. W myślach wymyślałem
teksty. Ale stwierdzałem ,że są głupie.
W
końcu jednak stwierdziłem ,że pójdę na żywioł.
- No
więc. Amy. Mieszkasz tu?
- Można
to tak nazwać. Mieszkam tu od wczoraj. Z Dre. Obydwie jesteśmy z Sutton.
-
Sutton? Gdzie to jest?
-
Pod Londynem.
-
Anglia. No to fajnie. Jesteś Brytyjką.
-
Taak. – zauważyłem ,że zaczęła się rumienić.
-
Więc przyjechałyście tu na wakacje? -
zacząłem znowu.
-
Nie. Zostajemy tu na stałe. Mam osiemnaście lat więc możemy mieszkać bez
rodziców.
- O.
To bardzo, ale to bardzo fajnie.
-
Tak.
Nastała
ta krępująca cisza. Nie wiedziałem o czym z nią gadać. Taka chwilowa pustka.
Może nabiorę odwagi. Spróbowałem jeszcze raz.
-
Powiedz Amy. Czym się interesujesz? – spytałem znowu.
-
Fotografią, śpiewaniem.
-
Ciekawe.
- A
Ty Oliver? Czym się interesujesz? – w oddali zobaczyłem jak Dre pije piwo razem
z Maxem. Wyglądali zabawnie ,bo wyrywali sobie dosłownie to piwo.
-
Surfing, snowboard, deskorolka, bmx.
-
Lubię skate’ów.
-
Naprawdę? Hah. A co jeszcze lubisz?
-
Muzykę. Lubię jak słońce świeci ,ale nie lubię się opalać. Lubię ciemne
ubrania.
-
Mamy podobne gusty.
-
Wyczułam to od razu. – popatrzyła mi w oczy – Coś się cicho zrobiło u tych
naszych pijaków. – na słowo ‘naszych’ poczułem się dziwnie. Znaczy. Tak dobrze
dziwnie. Spojrzałem na Dre i Maxa. Spali.
-
Hm. Mamy mały problem.
-
Taak. Ale patrz tam jest ulica – wskazała na drogę która jest może dwadzieścia
metrów od miejsca gdzie leżą Max i Dre.
-
Choć. Pójdziemy po auto do mnie i odwieziemy ich do domów.
-
Daleko mieszkasz?
-
Dwadzieścia minut stąd. Ale pojedziemy autobusem. Zajedziemy w kilka minut.
-
Dobra. Chodźmy.
Pobiegliśmy
na autobus. Czekaliśmy jedynie dwie minuty. Amy i ja wsiedliśmy ,a ja poszedłem
do kierowcy kupić bilety. Amy siedziała w tyle autobusu. Po drodze
rozmawialiśmy dużo. Po kilku minutach dojechaliśmy pod mój dom. Z przystanku
dobiegliśmy do mojego domu po kluczyki. Amy stała przy aucie. Podbiegłem do
niej, otworzyłem jej drzwi od samochodu , ja też wsiadłem, odpaliłem auto i
odjechaliśmy. Jechaliśmy kilka minut. Podjechałem praktycznie pod samo ich
legowisko.
Godzinę nam zajęło zapakowanie ich do auta.
Ale gdy nam się to udało odwieźliśmy Maxa i Dre do domu Amy i Dre. Tam Max spędzi
noc. Sprawniej ‘wypakowaliśmy’ z auta pijaków i zanieśliśmy do łóżka.
- Ah.
Patrz jacy są słodcy – wzruszyła się na widok Dre i Maxa , Amy.
- Taak.
– patrzyłem jej w oczy – Amy. Chodźmy na spacer.
Zgodziła
się. Wyszliśmy. Dużo rozmawiając. Chwile kiedy rozmawiamy to coś najlepszego ma
świecie. Chodziliśmy tu i tam. Trochę się wygłupialiśmy. Potem ona mnie wywróciła
na piasek i ona przewróciła się na mnie. Jej twarz była przy mojej. Nie zastanawiając
się, pocałowałem ją. Odwzajemniła. Byłem w siódmym niebie. Nie chciałem tego kończyć.
Ale musieliśmy bo ciekawscy sąsiedzi wyglądali przez okno i wołali kto tam jest.
Pocałunek marzeń – skończył się. Ale miłość chyba dopiero się zaczęła.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz