piątek, 24 lutego 2012

3 rozdział


                                                                 3

Od tamtego pamiętnego pocałunku minęło już pięć dni. Przez te pięć dni nowego życia spędziłem z Amy. Przy niej czuję się jako nowonarodzony. Max z Dre co chwilę się kłócili i co chwilę mnie i Amy wciągali w rozwiązanie sporów. Oni w ogóle do siebie nie pasują. Znają się zaledwie pięć dni , a kłócą się jak dwa matoły , które znają się wieczność. Czasem ochota się we mnie bierze ,żeby udusić ich. Od czasu do czasu w mojej głowie pojawiają się wizje jak ich duszę, albo im w głowę strzelam. Te kłótnie są bezsensu ,ale irytują strasznie. Obydwoje wciągają mnie i Amy w te swoje spory. Niestety zawsze staramy się im pomóc. Czasami to po prostu sobie z nich żartujemy.
- Amy ! Powiedz mu ,że mam rację! – darła się Dre.
- Mmm? Ale o co chodzi ? –spytała odrywając się ode mnie.
- On twierdzi ,że umieram po dwóch piwach. Ale ja umieram po sześciu!
- Umierasz po pięciu. – powiedziała Amy.
- I ty przeciwko mnie?
- Och no daj spokój.
- Niedługo będziesz po stronie tego jełopa – wskazała na Maxa – A w tedy zamieszkam na molo.
- Hej! Nie nazywaj mnie jełopem! – oburzył się Max.
- Jełop, jełop, jeło… - i urwała bo Max zaczął ją namiętnie całować. Gdy skończył powiedział- to jest mój sposób na uciszenie Dre.
- Och dzięki – obdarzyła go morderczym spojrzeniem. Max zaczął się do niej głupio szczerzyć,  ja z Amy umieraliśmy ze śmiechu. – kiepsko całujesz. – rzekła po chwili.
- Ale tobie się podobało.
- Wcale nie! Kłamiesz! – i na nowo zaczęli się kłócić. Ja z Amy szliśmy obok nich, a na horyzoncie pojawiły się dwie postacie. Gdy te dwie postacie były blisko nas rozpoznałem je. Chris i Cassie. Cassie popatrzyła się na Maxa smutno ale też z ulgą na twarzy, a Chris obdarzyła wyjątkowo podłym spojrzeniem Amy. Po tej akcji szliśmy do domu w milczeniu. Oczywiście odprowadzałem Amy , a Max odprowadzał Dre.
- Amy..- zacząłem, a ona mi przerwała.
- Nie Oliver. Nie tłumacz się. Przecież codziennie była mojego chłopaka patrzy się na mnie morderczym wzrokiem.
- Ja naprawdę chcę Ci to wytłumaczyć ,bo się podle czuję.- Amy już otworzyła usta, ale szybko je zamknęła na znak ,że mogę mówić. – Ona była moją byłą, fakt. Ale to ja z nią zerwałem dwa lata temu ,bo ona była tylko ze mną dla mojej forsy. A raczej forsy moich rodziców. W każdym razie jej nie kochałem, tylko rodzice mnie z nią zeswatali i kazali mi kupować jej prezenty, żeby była ze mną długo. Ja myślałem, że ona jest jakaś normalna ,jedyna w swoim rodzaju. No i fakt. Jest jedyna w swoim rodzaju, bo chciała mojej kasy. – przerwałem i popatrzyłem na nią. Błądziła wzrokiem po oceanie. – Chciałem, żebyś wiedziała.
Lepiej usłyszeć najgorszą prawdę ,niż najlepsze kłamstwo. Związek buduje się na prawdzie, na zaufaniu. Nie chciałem by straciła do mnie zaufania. Kocham ją jak nigdy nikogo nie kochałem.
- Rozumiem. Eh. To okropne jak ludzie potrafią innych wykorzystywać. I to tylko dla dobytku materialnego.. –przerwała, bo usłyszeliśmy głośne cmoknięcie. Oczywiście. Dre i Max. Ah Ci oni.
- To może my pójdziemy – wskazałem na Maxa.
- Okay. – pocałowała mnie w policzek. – Do jutra.
- Pa.
Amy weszła do środka, a ja odciągnąłem Maxa od Dre i pociągnąłem go za sobą. Miał niesamowicie nieogarniętą minę. Zawlokłem go do auta i odwiozłem. Po drodze rozmawiałem z Maxem o Cassie i Chris.
- Nie wiem co mu z nimi zrobimy. Dre możliwe ,że masz bezpieczną ,ale co z Amy? – powiedziałem mu.
- No wiesz. Chris nie zrobi nic ,jeżeli będziesz w pobliżu. Spędzaj czas z Amy,  to Chris nic jej nie zrobi.
- Racja. Ale wiesz. Czasem też trzeba zrobić coś samemu. To w tedy ona będzie sama.
- No to trzeba pogadać z Chris.
- Nie chcę z nią rozmawiać! – krzyknąłem.
- Jak chcesz. – powiedział – Masz fajki?
Rzuciłem mu pudełko fajek. Popatrzył się na mnie i rzekł – stary. Najlepsze fajki we wszechświecie posiadasz. Uśmiechnąłem się. Jak bym nie wiedział- pomyślałem.
Dojechałem na podjazd domu Maxa. Powiedziałem mu dobranoc i rzuciłem mu pełną paczkę fajek. Mam w samochodzie jeszcze siedem takich paczek. Max podziękował i też życzył mi dobrej nocy bez Amy. Zaśmiałem się. W końcu odjechałem.
Jadąc do domu słuchałem Escape the Fate. Świetny zespół. Zapaliłem. Popatrzyłem na drogę i stwierdziłem, że jest strasznie pusto. No tak. Jest już przed pierwszą i zazwyczaj o tej porze jest pusto.
   Po kilku minutach byłem już na podjeździe do mojego domu. Zauważyłem ,że samochody rodziców stoją na naszym parkingu więc zapewne są w domu. Zaparkowałem samochód i wysiadłem z niego. Popatrzyłem chwilę na niego i stwierdziłem ,że jutro muszę go umyć. Był strasznie brudny.
Otworzyłem drzwi od domu i wszedłem do domu. Zawołałem, że jestem. Nikogo to nie ruszyło więc poszedłem do kuchni. Tam właśnie byli rodzice i jedli kolację. Ledwo podnieśli głowy i mama się ze mną przywitała.
- Cześć skarbie. Co tak wcześnie?
- Nie było co robić.
- Aha. Synku zostawimy Ci pieniądze i zatankuj swój samochód.
- Okay mamo. Dzięki. Ja idę do pokoju.
- Nic nie zjesz ?
- Jadłem na mieście.
- OK. To idź.
Poszedłem od siebie. Włączyłem laptopa i włączyłem chatroullete i moje życie stało się jeszcze gorsze. Ale w sumie poznałem niezłe osoby. Było tam kilku „nugusów” ,które powiedziały ,że jestem Gargamelem.
  Po kilku nie udanych rozmowach w końcu wyłączyłem laptopa. Odwiedziłem łazienkę i siedziałem w niej około dwudziestu minut. W końcu powróciłem – do ciepłego łóżka ,bez Amy ,bez Internetu ,ale za to z obrzydzonym życiem.
  Gdzieś tak po godzinie rozmyślania przypomniałem co dzisiaj się stało na plaży. Chris. Ta głupia dziewoja. No wyślę płatnych zabójców by ją ukatrupili. MAM JEJ SERDECZNIE DOSYĆ.

wtorek, 21 lutego 2012

2 rozdział


                    2


Chrupiąc Popcorn, Max wypytywał się mnie gdzie jest Megan Fox. Wcześniej oczywiście musiałem mu na ściemniać, bo inaczej nie odkleił by wzroku od Cassie. Powtarzałem mu co chwilę, że już niedaleko, zaraz zobaczysz swoją Megan. Gdy byliśmy daleko od Cassie i Chris , Max zaczął totalnie się denerwować z podniecenia.
- Noo gdziee jest Meegaan?! – dopytywał się Max.
- Max. Zmartwię Cię.. Megan jest nadal w Ameryce.
- Wieeedziałem. Megan nie czyta moich listów. Teraz to wiem. Chyba zapalę – poczym wyciągnął fajki i zaczął się zaciągać.
- Wiesz. Nie mogłem Cię zostawić z tymi piraniami. A teraz idziemy na piwo – powiedziałem stanowczo.
Bez słowa poszliśmy w stronę baru. Niestety musieliśmy się zatrzymać, bo mu się but rozwiązał. Max był już trochę zalany, bo szedł jakby nie mógł i jeszcze kiwał się na boki. To był śmieszny widok. Taaak. Nagle zaczął się dziwnie przyglądać różnym osobom. W końcu doszliśmy do baru. Otworzyłem drzwi i puściłem Maxa przodem. A ten wpadł na jakąś dziewczynę z czerwonymi włosami.
- Eeeej! Uważaj.. Prawie mnie staranowałeś! – wykrzykiwała, a Max miał minę zbitego szczeniaczka. Ale kto o zdrowych zmysłach bił by szczeniaka?
- Prze-e-e-praszam – przeprosił wyraźnie smutny.
- Dobra. Widzę, że nie jesteś w stanie trzeźwym. Jestem Dreamer. Ale mówcie mi Dre. A to jest.. –zauważyłem ,że koło niej stoi blondynka o długich włosach. – A to jest Amy.
Patrzyłem się na nią zapominając o świecie który mnie otaczał. Ona. Cudna. W sercu poczułem jakieś pozytywne wibracje. A może to był brzuch?
  Koleżanka Amy, Dre zaczęła chichotać, gdy próbowałem wydać jakiś dźwięk ze swoich ust. Jednak nie zwracałem uwagi na Dre tylko na Amy. Po kilku próbach wypowiedzenia dwóch słów udało mi się.
- Jestem Oliver – przedstawiłem się, a Amy popatrzyła się na mnie – A mój niezbyt rozumny teraz przyjaciel to Max.
- Miło mi. My właśnie idziemy – Dre pokazała kierunek, który wskazywał kierunek którędy przyszedłem.
- To może odprowadzimy was. – zaproponowałem.
Dre popatrzyła się na Amy, ta kiwnęła głową więc Dre się zgodziła.
  Szliśmy plażą. Max trochę wytrzeźwiał i wykłócał się z Dre. Ja szedłem w milczeniu koło Amy. W myślach wymyślałem teksty. Ale stwierdzałem ,że są głupie.
W końcu jednak stwierdziłem ,że pójdę na żywioł.
- No więc. Amy. Mieszkasz tu?
- Można to tak nazwać. Mieszkam tu od wczoraj. Z Dre. Obydwie jesteśmy z Sutton.
- Sutton? Gdzie to jest?
- Pod Londynem.
- Anglia. No to fajnie. Jesteś Brytyjką.
- Taak. – zauważyłem ,że zaczęła się rumienić.
- Więc przyjechałyście tu na wakacje? -  zacząłem znowu.
- Nie. Zostajemy tu na stałe. Mam osiemnaście lat więc możemy mieszkać bez rodziców.
- O. To bardzo, ale to bardzo fajnie.
- Tak.
Nastała ta krępująca cisza. Nie wiedziałem o czym z nią gadać. Taka chwilowa pustka. Może nabiorę odwagi. Spróbowałem jeszcze raz.
- Powiedz Amy. Czym się interesujesz? – spytałem znowu.
- Fotografią, śpiewaniem.
- Ciekawe.
- A Ty Oliver? Czym się interesujesz? – w oddali zobaczyłem jak Dre pije piwo razem z Maxem. Wyglądali zabawnie ,bo wyrywali sobie dosłownie to piwo.
- Surfing, snowboard, deskorolka, bmx.
- Lubię skate’ów.
- Naprawdę? Hah. A co jeszcze lubisz?
- Muzykę. Lubię jak słońce świeci ,ale nie lubię się opalać. Lubię ciemne ubrania.
- Mamy podobne gusty.
- Wyczułam to od razu. – popatrzyła mi w oczy – Coś się cicho zrobiło u tych naszych pijaków. – na słowo ‘naszych’ poczułem się dziwnie. Znaczy. Tak dobrze dziwnie. Spojrzałem na Dre i Maxa. Spali.
- Hm. Mamy mały problem.
- Taak. Ale patrz tam jest ulica – wskazała na drogę która jest może dwadzieścia metrów od miejsca gdzie leżą Max i Dre.
- Choć. Pójdziemy po auto do mnie i odwieziemy ich do domów.
- Daleko mieszkasz?
- Dwadzieścia minut stąd. Ale pojedziemy autobusem. Zajedziemy w kilka minut.
- Dobra. Chodźmy.
Pobiegliśmy na autobus. Czekaliśmy jedynie dwie minuty. Amy i ja wsiedliśmy ,a ja poszedłem do kierowcy kupić bilety. Amy siedziała w tyle autobusu. Po drodze rozmawialiśmy dużo. Po kilku minutach dojechaliśmy pod mój dom. Z przystanku dobiegliśmy do mojego domu po kluczyki. Amy stała przy aucie. Podbiegłem do niej, otworzyłem jej drzwi od samochodu , ja też wsiadłem, odpaliłem auto i odjechaliśmy. Jechaliśmy kilka minut. Podjechałem praktycznie pod samo ich legowisko.
  Godzinę nam zajęło zapakowanie ich do auta. Ale gdy nam się to udało odwieźliśmy Maxa i Dre do domu Amy i Dre. Tam Max spędzi noc. Sprawniej ‘wypakowaliśmy’ z auta pijaków i zanieśliśmy do łóżka.
- Ah. Patrz jacy są słodcy – wzruszyła się na widok Dre i Maxa , Amy.
- Taak. – patrzyłem jej w oczy – Amy. Chodźmy na spacer.
Zgodziła się. Wyszliśmy. Dużo rozmawiając. Chwile kiedy rozmawiamy to coś najlepszego ma świecie. Chodziliśmy tu i tam. Trochę się wygłupialiśmy. Potem ona mnie wywróciła na piasek i ona przewróciła się na mnie. Jej twarz była przy mojej. Nie zastanawiając się, pocałowałem ją. Odwzajemniła. Byłem w siódmym niebie. Nie chciałem tego kończyć. Ale musieliśmy bo ciekawscy sąsiedzi wyglądali przez okno i wołali kto tam jest. Pocałunek marzeń – skończył się. Ale miłość chyba dopiero się zaczęła.

niedziela, 19 lutego 2012

1 rozdział


                           1

Kolejny słoneczny dzień w Perth. Założyłem okulary przeciwsłoneczne ,odgarnąłem niesforną ,ciemną grzywkę z czoła i poszedłem w stronę Maxa. Był podekscytowany ,bo graliśmy mecz z świetną drużyną. Wygrali z nami sześć razy z rzędu. Więc pasuje w tym roku z nimi wygrać ,tym bardziej ,że meczu ma się przyglądać dyrektor jakiegoś uniwersytetu. Od tego meczu w każdym razie zależy stypendium sportowe Maxa. Przez te wszystkie treningi mi to powtarzał. Czasem naprawdę miałem ochotę go walnąć, ale to mój najlepszy przyjaciel i by się obraził. Pech też chciał ,że on zakochał się w najlepszej przyjaciółce mojej byłej. Z tego co wiem Chris dała jej warunek, jeśli ona nie może mieć mnie, to Cassie nie może mieć Maxa. Moim zdaniem Cassie ma okropnie z nią i nie ma swojego zdania. No bo gdyby miała to by jej nie słuchała, prawda? W każdym razie Christine już nigdy nie będzie ze mną. Ona kocha moją forse i tyle. Do Cassie nic nie mam. Jest w porządku. Max namawia mnie bym do Chris wrócił. Dał mi spokój przez pierwsze pół roku po zerwaniu. Potem się zaczęło. Półtorej roku mnie namawia... Twierdził ,że to chwilowe... W każdym razie nie znudziło mu się to.
  Dochodząc do miejsca gdzie stał Max ,dostałem sms’a o treści ‘Powodzenia kochanie ;* Odwróć się to mnie zobaczysz! ‘ – od Chris. Nie odwróciłem się. Czy ona nie traciła nadziei tak jak Max?
- Co jest stary? – przywitał się Max.
- Świetne powitanie ,nie ma co. U mnie dobrze ,a u Ciebie? – powiedziałem sarkastycznie.
- Czyli mam rozumieć ‘znowu Chris’? Oli. Ja na Twoim miejscu wrócił bym do niej.
- Tak. To znowu Chris i nie wrócę do niej! Wiesz jakiego ona mi sms’a wysłała? –i pokazałem mu treść sms’a. Ten zrobił wielkie oczy i po chwili powiedział – Stary. Ona Cię serio kocha. Wróć do niej!
- Ile razy mam Ci powtarzać ‘Nic z tego’ ? – odparłem.
- Aż zrozumiem dlaczego. –zapalił papierosa – wiesz. Dziewczyny łatwo nie odpuszczają. Chyba ,że na horyzoncie pojawi się nowy obiekt.
- Dla Chris bogaty – powiedziałem ,a Max się zaśmiał.
- Może i tak. Ale stary. Radzę Ci wrócić do niej. Gdzie znajdziesz inną super laskę?
- Wszędzie. A Ty co? Nie denerwujesz się ? – spytałem.
- Nieeee. Chyba nie. Wiesz. Mam nadzieję ,że pójdzie dobrze. Wiesz co? Wypalę fajkę to zrobimy rozgrzewkę.
- Max. Przywalę Ci kiedyś. Ćwiczyliśmy caaały sezon!
- Wiem. Ale mistrza ceni trening.
- A nie przypadkiem Trening czyni mistrza?
- Nie ważne. – rzekł, a ja się roześmiałem.
Po chwili papieros zniknął z dłoni Maxa ,co oznacza ,że idziemy ćwiczyć. Ruszyliśmy biegiem na boisko do piłki plażowej. Muzyka zaczęła grać. Max przebiegł na drugą stronę boiska ,a ja zaserwowałem. Piłka przeleciała przez siatkę. Przeciwna drużyna patrzyła na nas ,a po chwili przyłączyli się do nas. Graliśmy tak na rozgrzewkę, a pan Chamilkton przyglądał się zaciekawiony. Dałem znak Max’owi by popatrzył się na niego i od razu był podekscytowany. Czułem ,że pomogę mu zdobyć to stypendium. Ja już mam załatwione miejsce na Harvardzie i Oxfordzie i to tylko dlatego, bo brat mojego taty jest dyrektorem Oxfordu, a przyjaciółka mamy Harvardu. Mam zdecydować. Szczerze mówiąc nic nie chcę. Chcę pożyć chociaż raz jak zwykły nastolatek. Ciekaw jestem Londynu, Nowego Jorku, caałej Kalifornii. A oni dali mi tylko dwie propozycje do wyboru. A tak wracając myślami do meczu ,to właśnie się zaczął. Zaserwował Max. Pan Chamilkton coś zapisał.
  Mecz trwa. Totalna rzeź. Oni są z roku na rok coraz lepsi. Ostatecznie i tak wygraliśmy. Po raz pierwszy. Widziałem zawiedzione miny chłopaków. Trochę mi się ich żal zrobiło. Ale szczęście Maxa i jego stypendium jest ważniejsze.
- Gratuluję chłopaki! – zawołał pan Chamilkton.
- Dziękujemy – odpowiedzieliśmy równocześnie.
- Max i Oliver ,zgadza się? – spytał pan Chamilkton.
- Tak, to my.
- Czy przyjęlibyście oboje stypendium sportowe od mojej uczelni?
- Tak! – krzyknął Max ucieszony.
- Nie..-
- Max Elliot przyjął –mówiąc to zapisywał coś w zeszyciku, a Ty Lee dlaczego nie? -spytał mnie.
- Moi rodzice dali mi do wyboru, Harvard i Oxford. Nic Poza tym.
- Oh. Harvard, Oxford.. – mówił to rozmarzonym głosem – cudownie. No to mam dzisiaj pecha. Nie namawiam, nie jeśli masz taki wybór. Ale ty Elliot witaj w mojej uczelni. – to mówiąc uścisnął mu dłoń – Powodzenia chłopaki –i odszedł.
- Aaaaa! Oliver! Mam to stypendium!
- Ah! Gratuluję stary –pogratulowałem mu z uśmiechem na twarzy.
- To co ? Pijemy? Palimy? Musimy to uczcić .
- Nie.. wiesz. Może później. Na razie muszę iść. Mam plany.
- Dobra. Rób co chcesz, ale na piwo i tak pójdziemy.
- Jak ty dziwnie wymawiasz słowo ‘wódka’ – powiedziałem.
- Taak wieem – i odpalił drugiego papierosa – chcesz? – pokiwałem głową, a ten dał mi fajkę. Odpaliłem od razu. Zdrowo się zaciągnąłem. Nagle zobaczyłem ,że oczy Maxa zalśniły – Patrz Cassie idzie! – zawołał uradowany – a z nią królowa śniegu.
- To pa. – i poleciałem jak pies w długą do mojego auta. Niestety nie doszedłem daleko ,bo Chris mnie zatrzymała.
- Gdzie tak pędzisz misiaczku? – spytała.
- Do domu.
- A może pójdziemy tam razem? – spytała klejąc się. Odepchnąłem ją.
- Nie. Czy ty nadal nie tracisz nadziei ? – spytałem ją. I odszedłem.
- Ale my do siebie pasujemy! – krzyknęła.
- Nie prawda. Pochodzimy z dwóch różnych światów.
- Pomyśl o Maxie.
- Myślę o nim. Lepiej będzie jak go obydwie zostawicie – powiedziawszy to odszedłem, a Chris wryło w ziemię. Nie oglądnąłem się za nią. Nie chciałem jej już widzieć.
  Nie myśląc już dłużej o tej sytuacji, ostatni raz się zaciągnąłem i wywaliłem wypalonego papierosa. Doszedłem do auta i wyciągnąłem kluczyki z kieszeni i wsiadłem. Odpaliłem kolejnego papierosa i zapaliłem samochód. Gdy wyjeżdżałem z plaży, zaskoczył mnie korek. Stałem w nim chyba z piętnaście minut, aż w końcu coś ruszyło. Do domu jechałem w rytmach Murderdolls. Gdy dojechałem na parking pod moim domem ,a raczej willą, stwierdziłem ,że mam ochotę na jakiś spacer i imprezę. Pokręcę się przy znajomych. Do molo spod mojego domu (jest położony na plaży) idąc plażą mam ponad dwadzieścia minut drogi, więc nie ma sensu brać auta. I tak pewnie nie miałbym gdzie zaparkować.
  Przebrałem się szybko wcześniej biorąc prysznic. Ubrałem brązowe rurki, biały t-shirt ,granatową marynarkę i białe conversy. Porwałem iPoda, klucze, paczkę papierosów, portfel i śmignąłem z domu. Najpierw chciałem odwiedzić moje ulubione miejsce dwa kilometry od domu. Wędrowałem w rytmach Coldplay i paląc papierosa. Patrzyłem na zachodzące słońce i czegoś zaczęło mi brakować. Czyżby miłości? Możliwe. Ale fajnie jest być singlem. Żadnych ograniczeń. Wolność.
  Ze stanu myślenia wyciągnął mnie sms. Od Chris. A oto jego treść ‘Hej ty ;* Gdzie jesteś? Tęsknię! Choć się poprzytulać! Czekam misiu na imprezie na molo. Jest z nami Max. Czekam! Paa-paaa ;* ‘. No nie wierzę! Ona jest męcząca! O nie.. Ona też tam jest na imprezie. Wściekły do granic możliwości poszedłem na imprezę z nowym celem ‘wyciągnąć Maxa od złych piranii’. Trzeba mu znaleźć nowy obiekt westchnień . Poszedłem z nim najpierw do budki z Popcornem.

Prolog


                    Prolog


Patrząc w jej błyszczące oczy w kolorze nieokreślonym ,poczułem się tak jakbym ją znał wieki .Tyle ,że nie wiem nic .Jej blond włosy powiewały pod wpływem nocnej bryzy, a jej oczy ... Piękne. Ale nie wiem w jakim kolorze. Jest ciemno ,nic nie widać.
 Otworzyłem usta ,ale szybko je zamknąłem .Jej towarzyszka najpierw popatrzyła się dziwnie ,a potem zachichotała .Poczułem się zmieszany całą sytuacją .Zwykły spacer zmienił się w niezapomnianie chwile. Doszło do tego ,że zapomniałem ,że Max jest z nami.
 Przez chwilę zastanawiałem się co powiedzieć.
-Hej .Jestem Oliver.

Bohaterowie


Oliver James Lee - Ma 19 lat. Wysoki , oczy ciemne, przystojny,  dużo dziewczyn się w nim kocha. Słucha różnej muzyki. Jego marzeniem jest ,aby się zakochać w kimś prawdziwie. Jego najlepszym przyjacielem jest Max. Grają razem w siatkówkę plażową. Zakochał się w Amy. Dziwi go to ,że ona nie okazuje żadnych uczuć.


















Max ElliotMa 19 lat. Najlepszy kumpel Oliviera. Lubi tańczyć i jeździć na rolkach agresywnych. Ma kilka tatuaży i pali. Jest trochę nieśmiały. Jest typem Bad boy’a. Od początku podoba mu się Dre jednak ich relacje są napięte.


Amy Lily Stan - Ma 18 lat. Jest zamknięta w sobie, lubi ciszę, spokój. Jest typem romantyka. Uwielbia śpiewać, nie lubi się opalać. Jest uparta i stanowcza. ma długie włosy ,szare oczy i piękny uśmiech. Lubi naturalność i poczucie humoru. Uwielbia sarkazm. Jej najlepszą przyjaciółką jest Dre. Razem z nią zamieszkała w domu na plaży w Perth. Od pierwszego wejrzenia zakochała się w Oliverze. Nie okazuje tego więc traktuje go jak zwykłego osobnika z innej planety. Różnią się od siebie.


Dreamer ColeW skrócie Dre. Ma 17 lat. Wydaje się być cicha i spokojną dziewczyną jednak w towarzystwie przyjaciół staje się wygadana i przebojowa. Jej marzeniem jest zostać gitarzystką lub piosenkarką. Potrafi spędzać całe dnie nad pisaniem piosenek. Jej talent to gra na gitarze. Do Max’a jest chamska i w myślach nazywa go jełopem. Jednak po pewnym czasie zaczyna on gościć w jej myślach i snach. I nie pod nazwą jełopa…


Christine Shay Millot19 lat. Uwielbia forsę więc dlatego  chce trzymać Olivera przy sobie. Odkąd zobaczyła Olivera z Amy , chce rozwalić życie Amy. Jej 
 najlepszą przyjaciółką jest Cassie.

Cassie Grew - ma 19 lat. Podoba jej się Max ,ale ze względu na Chris nie zamierza mu tego powiedzieć. Odkąd Max zaczął spędzać czas praktycznie tylko z Dre załamała się. Nie jest taka jak Chris.